Też macie takie okresy w roku, w których sięgacie po dobrze wspominaną grę sprzed lat? Jak to się dzieje, że starzeją się one jak dobre wino?

Od czasu do czasu lubię sięgnąć po pudełkowe wydania gier. Z racji tego, że dziś praktycznie króluje dystrybucja cyfrowa, to sięgając po boxa/steelbooka/jewelcase’a już w pewnym stopniu uruchamiamy wehikuł czasu zwany nostalgią. Zastanawialiście się, dlaczego w stare tytuły po latach tak dobrze się gra? W niektórych przypadkach uczucie jest tak zbliżone do tego, które pamiętamy sprzed lat, że odnosimy wrażenie „tak dobre, jak to zapamiętałem” albo, że dana produkcja w ogóle się nie zestarzała.


Dzisiejsze gry są inne

I nie chodzi tutaj tylko o ceny na premierę. Dzisiejsze gry są tworzone przez duże studia (żeby nie użyć słowa „korporacje”), wcześniej oczywiście było podobnie, ale dopiero z kolejnymi dekadami branża gier urosła do takiej, która przegania już chociażby branżę filmową.

Chodzi właśnie o to niewielkie doświadczenie studiów oraz ich chęć do eksperymentowania i szukania nowych pomysłów. Na przykład taki Ubisoft. Dopóki w 2007 roku nie wydał pierwszego Assassin’s Creeda (który miał być kolejnym Prince of Persia o podtytule Assassin), studio eksperymentowało ze swoimi tytułami. Far Cry dopiero ustabilizował swoją formułę po 2012 roku. Dzisiaj po ponad dekadzie serwowania tego samego w innej oprawie już narzekamy na odgrzewanie tych samych mechanik. O ile w Assassin’s Creed zostało odświeżone i poszło w stronę RPG od 2017 roku, tak Far Cry dalej stoi w miejscu.

Stare gry z kolei były jednym wielkim poligonem doświadczalnym, nie były tworzone z takim rozmachem jak dzisiaj (wiadomo, uboższa technologia), ale często miały w sobie pasję swoich twórców.

I taka myśl ode mnie – dzisiaj wiele ciekawych propozycji znajdziecie w gatunkach indie (independent – niezależne, niskobudżetowe produkcje) od malutkich studiów.


Dzisiejsze gry są tworzone inaczej

Daleko nie trzeba szukać. Ostatnia duża porażka w branży? Battlefield 2042. Pamiętam jak dzisiaj, gdy wziąłem udział w becie i wyciągałem na oko zatrważające 20 klatek na GTX 970. Jeszcze chciałem kupić preorder dla jakiegoś ACB-90 (noża)!

Po co ta dramaturgia? Marketing prawie mi odebrał możliwość racjonalnego myślenia. Chciałem kupić grę „na zaś”, dla jakichś mało znaczących profitów. I tutaj przechodzimy do sedna tego, o czym mówi nagłówek.

Dzisiejsze gry są tworzone nie po to, aby nam się podobały (przynajmniej w całości), ale po to, aby odnieść określoną sprzedaż. Wiadomo – biznes, ale czy przy okazji, kiedy ten biznes zaczął się prężnie rozwijać, technologia zaczęła być lepiej dostępna, nie zapomnieliśmy o czymś? Czy końcowy odbiorca nie powinien być najważniejszy? „Klient nasz Pan” jest obecne w tak wielu branżach, ale tutaj… cóż po części gracze sami pokazują, gdzie można stawiać granice. Dopiero wielkie bojkoty są w stanie przemówić twórcom do rozumu.


Dlaczego gry wywołują nostalgię?

Na początek trochę Naukowego Bełkotu 😉

Według Wikipedii. Nostalgia (gr. νóστος, powrót do domu, i ἄλγος, ból) – potocznie, doskwierająca tęsknota za ojczyzną (krajem ojczystym), a także, tęsknota za czymś przeszłym, co utrwaliło się w pamięci lub do czegoś, co wyobrażono sobie w marzeniach.

Ale dlaczego nostalgia uderza tak mocno, gdy sięgamy lub patrzymy i wspominamy ważny dla nas tytuł? Gry są medium interaktywnym, potrafiącym wywoływać całe spektrum emocji. Dzisiejsze visual novele czy gry pokroju Life is Strange są tego idealnym przykładem. Te kilkadziesiąt lat temu gry wywoływały te same emocje radości, smutku, ekscytacji czy złości. Nostalgia jest silnie powiązana właśnie z emocjami, a grom jest te emocje wywołać o wiele prościej, niż na przykład zabawkom.

Smutnym faktem jest to, że dysponujemy tylko częściowo wehikułem czasu – tym, co wywołuje impuls do powrotu do naszych wspomnień i nasz mózg ze wspomnieniami. Wracając do GTA San Andreas mam przed oczyma beztroskie dzieciństwo, czasy szkoły, spotkania z kolegami i kolejne przechodzenie misji. Jednym słowem – beztroskę.

Wracając do definicji nostalgii, ta beztroska by tutaj pasowała. Tęsknimy za nią. Stare gry wywołują uczucie nostalgii z powodu tego, że czas płynie do przodu, a nośnik CD może przywołać część wspomnień, których doświadczyliśmy w tamtym czasie.

Wracając do tych wirtualnych światów, które poznaliśmy przed laty, naprawdę coś zaczyna na nas działać. Część tytułów, które z góry by się odrzuciło przez ich toporność, potrafią wciągnąć na długie godziny.


Dlaczego nowsze gry starzeją się wolniej?

Wyjaśniając jednym słowem – technologia.

Grafika rozwija się coraz lepiej i zmierza w kierunku fotorealizmu. Jak to wygląda, mogliście zaobserwować na ostatniej konferencji studia Epic Games poświęconej nowościom w ich silniku Unreal Engine. Mechaniki implementowane w grach też są coraz bardziej odporne na próbę czasu. Wyobrażacie sobie dzisiaj zaimplementować system walki z Gothica I lub II? Pewne rzeczy się po prostu ustandaryzowały. Tak samo, jak poruszanie się postacią na klawiszach WSAD stało się normą, tak stało się z innymi rzeczami.

Sam fakt, że dzis wiele studiów decyduje się na tworzenie gier w pewnym standardzie – Unity lub Unreal, sprawi, że za kilka lat te same tytuły wiele od siebie się nie zestarzeją. To już (stety lub niestety) nie te czasy, kiedy każdy eksperymentował i zanim stworzył grę, musiał napisać do tego silnik.


Podziękowania

Mimo, że nie piszę tego pod każdym postem, to pamiętajcie, że zawsze macie moją wdzięczność.

Jeżeli dotrwaliście do tego momentu… wow. Dziękuję. Za Twój czas i za fakt, że chciało Ci się przeczytać ten wymagający w pewnych miejscach tekst. Czemu wymagający? Bo sam miewałem problemy, wzloty i upadki go pisząc. Nie jest perfekcyjny, dużo rzeczy zapewne pominąłem. Momentami kręciłem się w kółko ze swoimi myślami. Mogły zdarzyć się też błędy, mogłem być zmęczony – na krytykę jestem zawsze otwarty. Dobra, bo poetycko się zrobiło.

Mam nadzieję, że czytając ten tekst, sami odbyliście jakąś podróż lub ją odbędziecie niedługo. Nostalgia związana ze starymi grami to naprawdę potężne i piękne uczucie. Przy okazji pisania sam cofnąłem się wspomnieniami o te kilkadziesiąt lat. Mimo tego, że miewałem rozkojarzenia, nie wszystko zawarłem, nie o wszystkim opowiedziałem, to cieszę się z podjętego tematu. Tyle ode mnie na ten moment. Do usłyszenia/do kolejnego wpisu 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *