
Ostatnim razem pisałem na temat aplikacji Tick-Tick, czyli prostej checkliście, która pozwala na planowanie zadań do wykonania z funkcją przypominania o nich. Teraz mam propozycję, która idąc w parze z wcześniej wspomnianą, tworzą potężny duet, jeżeli zależy nam na byciu produktywnym. Poznajcie Deep Work.
Jeżeli chcesz przeczytać od razu na temat wtyczki, przejdź do nagłówka „Deep Work na ratunek”.
Nie ukrywam, że temat tego wpisu (oraz prawdopodobnie nazwa opisywanego tutaj rozszerzenia) jest zainspirowana książką Cal’a Newport’a „Praca głęboka. Jak odnieść sukces w świecie, w którym ciągle coś nas rozprasza”. Oczywiście polecam lekturę. Rozdziały bywają przydługie, ale to kwestia indywidualna, ale jest to cenna pozycja, która otwiera oczy i ukazuje pewne problemy, z którymi spotykamy się na co dzień.
Przebodźcowanie i skupienie uwagi
Postępująca cyfryzacja i rozwój technologii nie w każdym aspekcie wychodzi nam na dobre. Coraz bardziej jesteśmy przywiązani do naszych telefonów i tego, co wyświetlają na ekranie. Nasze myśli orbitują wokół tego, co ktoś odpisze, zalajkuje czy ile osób zobaczy naszą relację na instagramie czy innym portalu. Nie lepiej jest na ekranie komputera – powiadomienie o nowym filmie czy transmisji na żywo od ulubionego twórcy (polecam Unhook dla YouTube oraz Twitch’a, być może o tym także napiszę). Innymi słowy – zewsząd uderzają nas bodźce, które nie tylko rozpraszają naszą uwagę, ale także skutecznie skracają umiejętność skupienia się. Nieustająca burza myśli, które toczą bitwę o to, aby to na nie zwrócić uwagę skutecznie może zakłócić zwykłą pracę. Chociażby pisanie takiego artykułu.
Deep Work na ratunek
Tak, w sumie ten nagłówek brzmi jak jakieś tanie hasło marketingowe. Przysięgam, że nikt mi nie zapłacił za promowanie (w sumie jak za wszystkie rzeczy, o których napisałem do tej pory). Ale naprawdę ratuje ona skórę i Wasz cenny czas.
Deep Work to wtyczka do przeglądarki, którą można opisać praktycznie jednym zrzutem ekranu (ten poniżej). Jest to najzwyklejszy w świecie i zarazem dziecinnie prosty w obsłudze blocker stron internetowych. Do listy wprowadzamy strony, które chcemy zablokować lub też zaznaczamy daną grupę. Następnie dodajemy sesje i podajemy godziny, w których dostęp będzie ograniczany. Na koniec pozostaje ustalenie, w jakich dniach sesje mają się powtarzać. Czyż nie można prościej?

To, co za każdym razem zaznaczam – minimalizm. Świetny interfejs sprowadzony do minimum sprawia, że nawigacja jest prosta i przejrzysta. Jedyne, co bym zmienił, to możliwość wybrania ciemnego motywu. Obecnie mamy do wyboru tylko standardowy jasny/biały. Jak możecie zaobserwować po blogu, jestem fanem ciemnych motywów – najprościej ujmując, są one przyjaźniejsze dla oczu, mniej psują wzrok i w ciemnym pomieszczeniu naprawdę sprawiają dyskomfort. Być może w przyszłości doczekamy się innych wersji, ale obecnie takowej nie ma.
Moje odczucia po użytkowaniu są jak najbardziej pozytywne. Rzeczywiście da się zauważyć wzrost produktywności i skupienia. Tak naprawdę w momencie włączenia naszą uwagę mogą rozproszyć ewentualne bodźce pochodzące z zewnątrz naszego miejsca pracy, np. hałas. Polecam jak najbardziej, jeżeli nieustannie przeskakujecie między stronami i ciągle coś odciąga Waszą uwagę.